Moja pierwsza aktywacja - Turbacz, 27.09.2013
Nie traktuję osobiście, wiem co ludzie wyczyniają. Czasami przeraża mnie głupota niektórych jak widzę newsy na stronie GOPRu. Gdzieś była akcja (nie wiem czy to nie były okolice Turbacza właśnie) jak grupa podpitych 20-kilku latków szła w nocy przez góry, rozdzieliła się na 3 grupy, bez latarek, nikt nie wiedział gdzie są. Część znaleźli GOPRowcy, część znalazła się sama, 2h drogi od miejsca do którego chcieli dojść, przy innym schronisku, o 3 nad ranem.
Z mapy umiem korzystać bez najmniejszych problemów, ale czasami dobrze jest móc sprawdzić czy na pewno jest się tam gdzie się być powinno. I zawsze biorę ze sobą taki zestaw, żeby być w stanie nawigować bez problemu nawet w momencie gdy mi padnie wszystko oczko Mapa i kompas to podstawa, GPS to dodatek, zawsze wychodzę z takiego założenia, czy to w górach czy na morzu.
No niestety GPSy energooszczędne faktycznie nie są. Ale że żółtek błyskawicznie łapie fixa to można go włączać tylko wtedy gdy potrzeba, raz na pół godziny czy godzinę. Na takich krótkich wypadach problemu nie ma, baterii mieliśmy tyle że mogliśmy od wejścia na szlak w Rabce do wejścia do autobusu w Nowym Targu nie wyłączać go nawet na noc. Podobnie z bateriami do latarek (4 latarki + jedna w telefonie, do wszystkich baterie na conajmniej jedną wymianę, i przed wyjazdem wsadzone nówki). Przy dłuższych wycieczkach trzebaby już jednak faktycznie oszczędzać (albo wydać majątek na baterie).
Swoją drogą jak szliśmy z Wierchów na Turbacz to gdzieś w połowie drogi spotkaliśmy 3 turystki idące w przeciwnym kierunku (w czasie całej trasy spotkaliśmy 4 osoby). Mgła, deszcz, chwila po 17, czyli 1.5h do zmroku, a one w cienkich kurteczkach, lekkich butach (przy tym stanie szlaku założenie czegoś co jest w stanie przepuścić wodę uważałem za masochizm), godzinę od schroniska, tylko jedna miała malutki plecaczek. Liczyliśmy na to, że idą do Wierchów a nie do Rabki, ale profilaktycznie zapisałem współrzędne i godzinę...
I znaleźliśmy mnóstwo śmieci. Masakra. Do schroniska donieśliśmy reklamówke śmieci znalezionych na szlaku, a zbieraliśmy tylko te które leżały na nim albo tuż obok - nie mieliśmy siły na dodatkowe chodzenie w dół i w górę. Niesamowite jacy ludzie się tam pojawiają, żeby w środku parku narodowego, w lesie, w górach rzucać butelke po soku pod nogi (bo przecież jest tak niesamowicie ciężka, że doniesienie do schroniska jest niemożliwe).


  PRZEJDŹ NA FORUM