Beskid Mały: SP/BZ-062, SP/BZ-046, SP/BZ-053, SP/BZ-068
10-11 maj 2014 (sobota, niedziela)
Tak więc udało się szczęśliwie wrócić do domu.
Oczywiście na wstępie chciałem wszystkim gorąco podziękować za łączności oraz za nasłuchiwanie moich aktywacji wesoły
Co prawda jestem wykończony i już sam nie wiem co mnie boli...

Jak zwykle plany swoje a życie swoje, ale jak to Bartek powiedział - warunki i okoliczności w górach są różne.
Nigdy nie wiadomo co lub kogo spotkamy za następnym zakrętem oczko

W piątek pod wieczór po spakowaniu plecaka doszedłem do wniosku że nie chce mi się czekać do rana żeby pojechać w Beskid Mały zatem wrzuciłem wszystko do auta i pojechałem do miejscowości Porąbka, całą resztę pozostawiając kwestii przypadku bardzo szczęśliwy

I tak po kolacji nad Jeziorem Czarnieckim oraz wieczornym zwiedzaniu "parteru" znalazłem sobie (jak się później okazało całkowicie błędnie) ustronny, pusty parking z miejscem pod drzewkiem na nocleg w aucie (notabene miejsce radiowo totalnie głuche) i jedyne co mi się jedynie udało posłuchać to rozmowa niedalekich stacji bazowych na 11m które do pieca co nieco dokładały. Jednak żałowałem że nie udało mi się do nich dowołać ponieważ znowu okazało się że świat jest mniejszy niż człowiek myśli, a zwłaszcza wśród "radiowców" oczko

W nocy najpierw obudziła mnie ulewa a potem "dziwni ludzie biegający po tym parkingu z jakimiś plakatami", ale pomyślałem sobie że pewnie jakieś wybory i poszedłem dalej spać.

Rano obudzony gwarem nie mogłem ogarnąć myślami obecnej sytuacji ponieważ wszędzie dookoła mnie była masa samochodów, jakichś sportowców, biegających ludzi i takich którzy dookoła mojego auta składali rowery.
Otóż okazało się że obudziłem się w samym centrum imprezy którą był rajd rowerowy polegający na połączeniu zjazdów górskich i cross'u podzielony na 4 odcinki specjalne a moje zaciszne miejsce noclegowe było w samym środku obozu technicznego tego rajdu pan zielony
Przy okazji poznałem pierwszych uczestników którzy byli rozłożeni 20cm od mojego auta i jak się później w górach okazało spotkaliśmy się ponownie ponieważ koledzy się zgubili w drodze na 4 odcinek specjalny i spotkali akurat mnie z moją mapą oczko

Idąc od Porąbki na szczyt Groniczki okazało się że go... przeoczyłem lol
Wylądowałem na szczycie Gaiki gdzie poznałem pewnego "górołaza" gdzie przy ognisku (małym, zabezpieczonym, dobrze wygaszonym, nie moim zaniemówił) i wiśniówce doszedłem do wniosku że jednak się do tych Groniczek wrócę.

Po drodze spotkałem człowieka który od kilku lat przychodzi non stop w jedno miejsce przy szlaku, fotografować to samo drzewko, z tej samej perspektywy oraz przy tej samej ogniskowej za to w różnych porach roku.
Fascynujący człowiek.

Groniczki aktywowane na szybko, z kociego ogona, raptem 5 QSO i dalej w drogę aż tu nagle... wcześniej wspomniany górołaz który z całą pewnością miał więcej tej wiśniówki ponieważ musiałem go trochę uratować pan zielony

W drodze na Magurkę non stop spotykałem wspomnianych rowerzystów robiąc za żywy drogowskaz.

Na Magurce spotkałem kilku rowerzystów którzy o 5 minut spóźnili się na ostatni OS i przy wspólnym odpoczynku i pocieszaniu swoich obolałych kończyn wiśniówką okazało się że to Ci sami którzy obudzili mnie w nocy na parkingu w Porąbce wieszając (jak się potem okazało) bannery sponsorów.
Zeszło nam jakiś czas na wymienianiu się informacjami na temat swoich pasji aniołek

Na Czupel dotarłem na tyle późno że uznałem iż nie ma już sensu szukać lepszego miejsca na nocleg niż... sam szczyt bardzo szczęśliwy



Noc była stosunkowo ciężka, ciągle lało i wiał tak silny wiatr że podwiewało mi podłogę namiotu.
Nie licząc zwierzyny która czasem podchodziła obwąchać mój namiot i z całą pewnością nie były to zające lol
Ale ja wychodzę z założenia że lepiej się nie ruszać i nie hałasować. Decydując się na taki nocleg musimy się pogodzić z bliskim kontaktem z naturą i to też jest w tym piękne. Poza tym według mnie jeśli się zwierzyny nie zdenerwuje, nie spłoszy i nie będzie się generowało "zainteresowania" to powącha powącha i pójdzie dalej oczko

Śniadanko i poranna gorąca kawka z takim widokiem wynagradzają cały trud.
Uwierzcie lub nie, nie chciałem stamtąd odchodzić...




SP/BZ-046 (namiot mocno koślawy ale składałem go po ciemku):




Niestety zrobiłem połowę tego co chciałem ale niczego nie żałuję, niech żyje przygoda! pan zielony

Beskid Mały wrócę dokończyć przy następnej okazji aniołek

Podsumowanie:

SP/BZ-062: 5 QSO
SP/BZ-046: 30 QSO
+ kilkanaście QSO poza samą aktywacją

Pozdrawiam!


  PRZEJDŹ NA FORUM