Kijki trekkingowe
Oczywiście, że najważniejsze buty. Pod koniec lat 80-tych, tuż przed wojskiem, schodziłem Tarty w zwykłych nowotarskich Traperach. Niesamowicie wygodne, wspaniale zaimpregnowane, ale z podeszwą niezbyt nadającą się do takich wędrówek. Pierwszy sezon - OK. Zaliczony Giewont, cała Orla Perć. Zdarzało się, że przeszło się przez strumyk i kropla wody nie dostała się do środka. Niestety, na drugi rok podeszwa była już tak zniszczona i łysa, że w zasadzie tylko dzięki butom nie wdrapałem się na Przełęcz Pod Chłopkiem ... kurde, 150 m brakowało. Po powrocie do domu natychmiast nabyłem najlepsze chyba w owych czasach Himalaje (produkcji wałbrzyskiego Polsportu) i nie ważne, że były dwa numery za duże i ważyły prawie cztery kilogramy. Miałem swoje ulubione buty, ale po kilku miesiącach zamieniono mi je na wojskowe opinacze. A po woju ... przestałem jeździć w góry smutny
Dzięki Bartek za linki. Zaraz biorę się za czytanie.


  PRZEJDŹ NA FORUM