Do przemyślenia na LOS-ia |
A ja myślę, że problem zaczyna się, jak się zbyt ambicjonalnie walczy w tym programie - albo się wypali, albo się zapiecze tak, że nie ma z kim "walczyć". Oczywiście to moje zdanie - po pierwszym ambicjonalnym podejściu mi się zmieniło. Mam przyjemność chodzenia po nowych górkach i SOTA daje mi możliwość odkrywania miejsc, w których dotychczas nie byłem i być może bym nie zajrzał - Wilczy Kopel? Dziób? toż to poza szlakami i przypadkowe góry. Były miejsca magiczne - np. Zdzierna, momenty gdy normalnie bym może i zawrócił, ale skoro łowcy czekają, bo alert poszedł, to idę - Przełęcz Sowia we mgle, Ostrzyca Proboszczowicka w spowitej mgiełką mokrej kamienistej oprawie, wiele wiele innych. Warto było. I warto będzie nadal, mimo że zmiany zawodowe praktycznie mnie zamroziły jeśli chodzi o możliwości wyjść w góry. Postanowiłem też olać wygłupy MT od momentu jak zorientowałem się, że oni kompletnie nie są zainteresowani, co ludzie myślą, tylko autorytarnie coś zmieniają a potem mają frajdę jak ludzie się gotują i nie mogą nic zrobić, nawet jak argumenty sensowne... Swoją drogą fajna angolska technika - ignorować zbyt kłopotliwe i trafne pytania. Szkoda energii na zajmowanie się tym. Robię swoje na ile mogę, jak wrócę do kraju na dłużej za parę lat, to zrobię chętnie tournee po polskich najpięknieszych na świecie górach, a w międzyczasie co jakiś czas nieregularnie się wyrwę na szczyt ponadawać... Taka mała cegiełka, o ile ktoś miał siłę doczytać do końca... |