SP/TA-006 Krzesanica jeszcze jedno podejście
09.07.2015r. czwartek
    SQ9APD pisze:

    Ooooo..., to może koło 17:00 uda mi się Was złapać na 433.500 jak jeszcze będziecie na szczycie. Ale nic na siłę. Uważajcie, bo na popołudnie zapowiadają "u nas" w górach burze !!!

Bartku, no i udało się, byłeś jako ostatni. Nie mogłem wołać dłużej bo to co zobaczyłem za plecami troszeczkę mnie zasmuciło żeby nie powiedzieć przeraziło zdziwiony


    SQ9HT pisze:

    Wczoraj to chyba załamanie pogody mieliście koło 17:00. Udało się wrócić bez szwanku?

Tak prawie Tomku, po QSO z Bartkiem uciekaliśmy ile sił w nogach. Momentalnie przyszły chmury, które na szczęście nie miały dla nas burzy.
Ale to co było, widać trochę na ZDJĘCIACH zdziwiony
Momentalnie zerwał się porywisty wiatr który usilnie próbował zepchnąć moją córkę ze szlaku, ale była dzielna i się nie dała (pod moim czujnym okiem). Do tego zlało nas deszczem, a po oczach dostaliśmy gradem diabeł. W jednej chwili temperatura spadła tak bardzo, że skamieniały mi batony które miałem w kieszeni spodni. Widoczność na 3-4metry!!!. Dłonie od chłodu prawie mi odpadły he he, w drodze powrotnej każdy z nas zaliczył kilka wywrotek na obłoconych kamieniach. Na szczęście skończyło się tylko kilku siniakach, choć wyglądało to groźnie. Do Kir dotarliśmy już po ciemku około 21:10 przemoczeni, zmarznięci i jak się za chwilę okazało bez transportu do domu. Nie było żadnego busa, co mnie wcale nie dziwi w taką pogodę, no i mieliśmy mały problem. Mogliśmy zamówić taksówkę, ale mieliśmy przy sobie tylko 50zł, więc tą okoliczność zostawiliśmy na ostateczność. Postanowiliśmy jeszcze chwilę poczekać może jakiś bus będzie wracał z Doliny Chochołowskiej i nas zabierze. Po 15min czekania patrząc na moje zmarznięte dziewczyny postanowiliśmy zadzwonić po taksówkę, trudno jak trzeba to trzeba. Ale w tym samym czasie podjechał bus jadący do Doliny Chochołowskiej z pytaniem czy nas nie zabrać. Na co my, że chcemy do Zakopanego nie do Chochołowskiej, kierowca Wacek (tak miał na imię) powiedział, że zaraz będzie wracał do Zakopanego. No cóż, "anioł" Wacek spadł nam jak z nieba tym busem, żeby było ciekawiej to wracał z Chochołowskiej nie przez Kiry, tylko jakąś inną trasą. Gdyby się wtedy nie zatrzymał to już byśmy go nie spotkali, jak się również okazało był to jego ostatni rejsowy kurs za który zapłaciliśmy po 5zł za głowę(tylko)!!!. Do domu ostatecznie dotarliśmy około 23-ciej, wycieńczeni ale szczęśliwi.
pozdrawiamy Marcin SQ2DR z rodzinką

p.s.
Dziękuję wszystkim za poczekanie na nasze wejście i umożliwienie aktywacji tego szczytu, bez Was by się to nie udało, jednocześnie przepraszam pozostałych którzy ewentualnie jeszcze mieli chęć porozmawiać ze mną, ale załamanie pogody zmusiło mnie do szybkiego zwinięcia sprzętu. Mieliśmy niesamowitą frajdę z tej aktywacji, trochę straszno i zimno, ale wszystko dobrze się skończyło.


  PRZEJDŹ NA FORUM