SP/BZ-042 Koziarz - 942 m.n.p.m. 09.06.2012r.
Wyprawa inna niż wszystkie.
Co prawda każda kolejna wyprawa czymś się różni od poprzedniej, ale ta na długo pozostanie nam w pamięci.
Nie mogę napisać, że żałuję, ale bardziej to przypominało survivalową szkołę przetrwania, niż beztroską wycieczkę SOTA w góry.
Zła passa zaczęła się praktycznie na starcie. Pierwsze kilkaset metrów zielonego szlaku prowadzącego z Tylmanowej, przebiega przez mocno zarośniętą leśną ścieżkę. Ciężko było przejść przez gęstwinę. Po 15, 20 minutach drogi zaczął padać deszcz! Zrozumie tylko ten, kto już maszerował z plecakiem po górach w deszczu. Na szlaku szybko zrobiło się ślisko, peleryna przeciwdeszczowa na nic się nie przyda pod czas marszu w górę. Lepiej już moknąc w deszczu niż parować się w podgumowanej pelerynie.
Przy podejściu pod szczyt, mieliśmy niespodziewane spotkanie z rodzinką dzików. Osobiście lubię dziki tylko na rożnie, więc nie miałem ochoty na bliższe spotkanie oko w oko z tym nie tak małym, pancernym stworzeniem.
Dzięki Bogu, gdy trochę pohałasowaliśmy to dziki poszły sobie gdzieś w dal. Na szczyt wyszliśmy 45 minut później niż planowaliśmy. Szczyt okazał się dość ciekawy. W miejscu gdzie wkopany jest słupek wysokościowy, teren jest zalesiony (drzewa liściaste: Buk, Leszczyna itp.) Ale już około 10, 15 metrów na północny-zachód znajduje się niewielka polanka ( różnica w terenie 1 max 2 metry do szczytu). Podobnie jest na stronę południowo-wschodnią. Tam polana jest bardziej rozległa, a w oddali znajdują się jakieś zabudowania. Troszkę bardziej oddalona od szczytu (ok. 40-70 metrów), a różnica w terenie też będzie większa, ale trudno mi oszacować ile to jest.
Po zapoznaniu się z terenem, zamontowaliśmy antenę na brzózkę i zapakowaliśmy się do mini namiotu wykonanego z pałatki.
Łowcy jak zawsze stanęli na wysokości zadania! wesoły Dziękujemy!!!
Co więcej, niektórzy jak np. Piotrek SQ9ONI łączył się z nami nie tylko przez radio, ale czekając na nas moknął w deszczu tak jak my! Szacun dla kolegi!
Ale fajną zabawę szybko przerwał nam koleś z tamtego rejonu. Zachciało mu się zagłuszać częstotliwość. A może to jest niemowa i daje nam jakieś znaki? Albo nie ma znaku i mu żal d... ściska, że nie może sobie z nami pogadać?! Bo jeśli nie jest niemową i jest krótkofalowcem tak jak my, to jest kompletnym idiotą. Bo chyba milej było by zrobić łączność i miło pogadać niż bezsensownie wciskać nośną :/
Na dodatek na szczycie odwiedziły nas dziki! W tedy już miałem dość!!
Cholera! Co za wyprawa! wesoły


  PRZEJDŹ NA FORUM