Wróbel wśród Orłów ;)
Ja się zastanawiam nad jeszcze innym podejściem. Punktowanie typu punkty za szczyt * liczba QSO.
To pozwoliło by nadrobić braki korespondentów na jednym szczycie korespondentami z innego.
Powiedzmy że mamy szczyt za 10 punktów. Robimy 5 QSO co daje nam 50 punktów. załóżmy max 10 punktowanych QSO.
Wtedy do dyplomu nie potrzebujemy x szczytów a x punktów.

I pytanie o instytucje "mężów zaufania".
Czy oni mają potwierdzić że słyszeli te QSO czy że można mi wierzyć że je zrobiłem?
Obydwa podejścia wydają mi się... dziwne.
W pierwszym OK ale to oznacza że to musi być de facto ktoś z tamtego regionu.
W drugim hipotetyczny oszust potrzebuje tylko 3 innych oszustów i już wszyscy mają dyplom.
Przykładowo (oczywiście nie poddaje w wątpliwość uczciwości wymienionych kolegów!):
Eryk,Wojtek,Agata i ja. Agata wybiera mnie,Eryka i Wojtka, Wojtek mnie Eryka i Agatę etc i wzajemnie poświadczamy sobie wszystkie łączności.
Wydaje mi się to bez sensu. Albo się kolegą ufa. Albo nie. Jak się nie ufa to po co robić dyplom?


  PRZEJDŹ NA FORUM